Zazdrość? Bądź najlepszą wersją siebie
“Zazdrość jest uczuciem najbardziej pobudzającym wyobraźnię”
Stanisława Fleszarowa-Muskat
W kalejdoskopie kolorowych emocji zazdrość jest przedstawiana jako zielonooki potwór, który karmi się negatywnymi myślami. Jako posiadaczka oczu w zielonym kolorze zawsze uważałam to za trochę niesprawiedliwe. Poza tym zielony to mój ulubiony kolor i bliżej mu, w moim przekonaniu, do nadziei i natury, niż nieprzychylności czy nieżyczliwości. Niemniej jednak zazdrość i zawiść to powszechne i toksyczne emocje, które w dobie social mediów czy bycia anonimowym w wirtualnej rzeczywistości znajdują łatwe ujście.
Codziennie oglądamy tysiące zdjęć, relacji, lajkujemy i komentujemy online, automatycznie porównując się z innymi. Jeśli w takim subiektywnym zestawieniu wypadamy “gorzej”, to zaczynamy zazdrościć. Patrzymy na siebie przez pryzmat innych, a przecież można się porównać tylko do samego siebie.
Zazdrość to wynik niskiej samooceny, braku poczucia własnej wartości. Na poziomie świadomości wiemy, że to, co widzimy może być nie do końca prawdziwe, że jest to wybiórczy wycinek specjalnie edytowanej lub wykreowanej rzeczywistości. Gratulujemy sukcesów, życzymy pomyślności w komentarzu, wysyłamy serducho jako pozytywną reakcję, a w głębi ducha – zazdrościmy. Aż nas coś w dołku ściska – jak to możliwe, że mu tak dobrze się powodzi. Ale z niej szczęściara, pewnie ma hajsu jak lodu, albo coś się jej udało “po znajomości”, bo ma “plecy”. Pozostaje “nadzieja”, że dobra passa długo nie potrwa, że był to czysty przypadek. Szczęście początkującego: raz zrobiły super Festival, bo miały farta. I tak ten, co radzi sobie dobrze, automatycznie staje się naszym wrogiem!
Nic tak nie weryfikuje ludzi wokół jak Twój sukces. Kto sam go odniósł, ten wie, ile trzeba włożyć wysiłku i pracy, aby osiągnąć wymarzony cel i nikomu nie zazdrości, kto sam spełnił lub spełnia swoje marzenia.
Jeśli rozwijasz swoją markę osobistą, firmę, hobby, jesteś aktywny społecznie, angażujesz się w wolontariat to jesteś dumna i głośno o tym mówisz. Cieszysz się z tego, więc wrzucasz posty i relacje, bo chcesz, aby jak najwięcej osób dowiedziało się o Twojej pasji. Wygrałeś konkurs? Dostałeś nagrodę w pracy, awans, stypendium? A może zrobiłeś fantastyczną realizację dla klienta, który Cię pochwalił i publicznie podziękował? Przygotuj się na falę hejtu. Ludzie chcą widzieć, że sobie dobrze radzisz, ale nigdy, że lepiej od nich. Wszystko w myśl powiedzenia: „Niech Ci będzie dobrze – ale żeby Ci nie było lepiej niż mnie”.
Dlaczego? Otóż po prostu nie mogą znieść czyjegoś szczęścia. Porównują się i dochodzą do wniosku, że przecież to Twoje osiągnięcie to coś mniejszego czy gorszego, a przecież ich sukces czy pieniądze są lepsze lub większe. Chcą znać szczegóły czy oglądać Twoje osiągnięcia tylko dla porównań, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że właśnie oni mają lepiej, więc to ich powinno być docenione i nagrodzone.
Kiedy 10 lat temu miałam życiowy krach, bo zmarł mój mąż cała moja rzeczywistość stanęła pod znakiem zapytania. “Życzliwi” pytali w kółko: kiedy sprzedajesz dom, bo przecież samej nie stać Cię będzie na spłatę kredytu. Moi bliscy znajomi nagle zerwali kontakt, bo bali się, że nieszczęście jest w jakiś sposób zaraźliwe i może przejdzie na nich. Inni oddychali z ulgą: “uff, nie trafiło na nas”. Uciekamy od ludzi szczęśliwych i zazdrościmy im okrutnie, a tych, których los potraktował mniej łaskawie unikamy jak ognia. Bo mogą nam przynieść pecha.
Cudze szczęście, nawet jeśli to nic spektakularnego, często, nawet dla najbliższych, jest nie do zniesienia. Pozwolenie sobie na odrobinę własnego szczęścia weryfikuje wszystko i wszystkich dookoła. Dopiero wtedy widać kto jest prawdziwie przychylny, kto jest w stanie autentycznie się uradować.
Usłyszałam gdzieś kiedyś zdanie, że powinniśmy otaczać się ludźmi przy których można się czymś pochwalić, a oni, nie dość, że nam pogratulują, to jeszcze szczerze się ucieszą. I nie chodziło tu o gabinet psychoterapii 😉
Zdrowa zazdrość, jest jak zdrowa rywalizacja: napędza konkurencję, kreatywność, daje kopa do działania. Wszystko w granicach normy. Chorobliwa zżera od środka, fermentuje, frustruje nas i ogranicza, a my, zamiast rozwijać się, cofamy i uwsteczniamy. Żyjąc cudzym życiem zapominamy o własnym. A mamy je przecież tylko jedno. Po drugiej stronie szklanego ekranu czy Instagramowej story zawsze jest człowiek. Dlatego nie oceniajmy się, unikajmy porównań, wzajemnie szanujmy i po prostu bądźmy najlepszą wersją siebie.