Jedyna pewna rzecz w życiu to zmiana- czas i tak minie
“Jedyną pewną rzeczą w życiu jest zmiana” – te słowa wygłosił ponad 25 wieków temu grecki filozof Heraklit z Efezu. Prawdopodobnie słyszałaś to zdanie miliony razy, a może sama je często wypowiadasz, bo zmiana to jedyna rzecz, która dokonuje się ciągle, niezależnie od tego czy jej chcemy czy nie. Mamy z nią do czynienia zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Czasem przychodzi znienacka i wcale się niczego spodziewasz, ba, nawet jej nie zauważasz. Po prostu któregoś dnia budzisz się i jesteś już innym człowiekiem. Mrugasz powiekami, a rzeczywistość przeskakuje jak w kalejdoskopie, tylko zamiast kolorowych grafik stworzonych z paciorków i brokatowych drobinek, tworzy się nowa kompozycja naszego życia.
Historia pewnej zmiany
Przeglądam zdjęcia w telefonie: na jednym stoję uśmiechnięta z aparatem w Amsterdamie. Na zdjęciu tego nie widać, ale za kadrem rozgrywa się cała historia: zadowolona, z głową pełną marzeń, szykuję się do ślubnej sesji zdjęciowej, a zdjęcie zrobiła mi świeżo upieczona panna młoda, “na pamiątkę”, bo to była moja pierwsza wizyta w Holandii. Chwilę potem wybuchła pandemia, skończyły się na jakiś czas swobodne podróże, sesje zdjęciowe, eventy. A ja znalazłam pracę w IT. Dokonała się zmiana.
Gdyby mi ktoś wtedy powiedział, że moje życie wywróci się do góry nogami i rozpocznę nowy rozdział zawodowy to postukała bym się palcem w czoło i popatrzyła na niego z niedowierzaniem. Przecież mi się podoba tak jak jest i nie chcę nic zmieniać. Co Ty mi tu za bajki opowiadasz, że jakiś wirus, że lockdown i nie ma pracy.
Podziało się.
Czy bałam się tej zmiany? Jak cholera. Ale, życie jest za krótkie, aby żyć na wdechu.
Zmiany są z nami wszędzie.
Spotykam koleżankę w metrze – kupili mieszkanie z mężem i je właśnie urządzają. Rozmawiamy o meblach i palecie kolorów do salonu. Rok później wpadam na nią w sklepie – jest już rozwódką.
Życie płynie: ktoś walczy z chorobą, komuś urodziło się dziecko, ktoś inny adoptował psa, pojechał w podróż marzeń, zbankrutował lub wzbogacił się na inwestycji.
Samodzielnie wyszedł lub został wypchnięty przez los ze swojej strefy komfortu.
Ten komfort jest dla mnie szczególnie ważny: uwielbiam planować – robić w Google Keep listy wszelkie: zakupy, płatności, codzienne zadania. Mam wtedy złudne poczucie kontroli nad rzeczywistością. Ale, jak Ennio Flaiano kiedyś powiedział: “Mam taką nieufność do przyszłości, że robię plany na przeszłość.”
Zmiana mniej poważnie
Zmiana bywa też śmieszna: na tym bazują wszelkie komedie pomyłek, skecze, reklamy. Kiedy zamiast spodziewanego rozwiązania jest szybki zwrot akcji, niespodzianka, pełne zaskoczenie. Życie też obfituje w przykłady.
W dobie pracy zdalnej i hybrydowej nie codziennie widujemy się ze współpracownikami. Pozostają spotkania online, jako ogólnie uznany środek komunikacji. A bywa z nimi różnie: Internet “rwie”, kamerka się zacięła, obraz jest kiepski lub ciemny. Dlatego prawdziwym luksusem jest spotkanie “na żywo”, albo takie, gdzie wszystkich dobrze widać i słychać. Znajoma mi opowiadała, że szef, chcąc wprowadzić miłą atmosferę w zespole, a także doceniając ich starania, każde spotkanie online zaczynał od “small-talk”: “Coś zmieniłaś z włosami?”, “Masz inne oprawki do okularów”? “Nowa bluzka?”, “Pomalowałeś pokój?”. Komizmu sytuacji nadawał fakt, że z reguły trafiał “jak kulą w płot”, bo zmiany wizerunkowo- wystrojowe dotyczyły zupełnie innej osoby niż ta komplementowana.
Zmiana zmianie nie równa
Według Słownika języka polskiego, „Zmianą nazywamy fakt, że ktoś lub coś staje się inne niż dotychczas”. Jest to też „zastąpienie czegoś czymś”.
Ja myślę, że zmiana to prezent od losu, choć pewnie większość z nas tego tak nie będzie postrzegać, albo przynajmniej nie od początku. W Anglii mówi się “embrace the change”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza, akceptację i zaprzyjaźnienie się ze zmianą. Bo jeśli nam się uda zmianę oswoić i odczarować, to łatwiej nam będzie dostrzec pozytywy i ją zaakceptować. A wtedy, może okaże się, że wcale nie jest taka zła i straszna. I będzie początkiem czegoś nowego i pięknego.
Dlatego właśnie nie boję się zmiany – biorę się z nią „za barki”, mierzę śmiałym spojrzeniem i jak równy z równym siadam do stołu, bo na pewno przeniesie coś dobrego, choć innego i nowego, ale przecież nie oznacza to, gorszego. Zmiana to rozwój, wyprawa w nieznane. Jak Kolumb stoisz z kompasem i rysujesz mapę na nowym terytorium. Robisz małe, niepewne kroki, ale z każdą minutą Twoja noga stoi coraz pewniej, a strach ustępuje ekscytacji. To nie jest łatwe i wymaga nadludzkiego wysiłku: nowy związek, nowa praca, przeprowadzka wyjście z toksycznych relacji, samorealizacja. Bezpieczeństwo i pewność są komfortem, ale i stagnacją. Zmiana jest wielkim znakiem zapytania, balansem na cienkiej linie, wyzwaniem, rozwojem, szansą na lepsze jutro. Tego właśnie Wam i sobie życzę.